Jak nie pozwolić sobie wejść klientom na głowę?
Postanowiłaś pracować na swoim, by już nigdy nie mieć nad sobą szefa. Cieszyłaś się, że będziesz sobie sama sterem, żeglarzem i okrętem… A tymczasem… Okazuje się, że jedynie zamieniłaś jednego szefa na kilku i czujesz, że tak naprawdę wcale nie decydujesz sama o sobie. Brzmi znajomo?
Częstą pułapką, w którą wpadają wirtualne asystentki, ale podejrzewam również inne osoby świadczące usługi, jest pozwolenie, by klienci weszli nam na głowę.
Przerabiałam ten temat i czasem wciąż jeszcze łapię się na tym, że pozwalam klientom na zbyt wiele.
Miałam klientkę, która uważała, że skoro mi płaci, to ma mnie na własność. Spotkałam się z brakiem uszanowania mojego czasu prywatnego i “pilnymi wiadomościami” o różnych porach. Zdarza się również, że klientka dzwoni o dowolnej porze, bo akurat ma czas i chce obgadać swój projekt.
Może te przykłady nie są zbyt drastyczne, ale wierz mi, że nawet takie sytuacje potrafią nieźle dopiec i pozbawić wszelkich uroków pracę, jako wirtualna asystentka. Jeśli w porę się z nimi nie uporasz, może się to skończyć w najlepszym razie zniechęceniem i frustracją, w najgorszym razie totalnym wypaleniem.
Na szczęście większość moich klientów jest inna i współpraca układa nam się we wzajemnym poszanowaniu. Jednak musiałam przepracować swoje przekonania i wypracować styl współpracy, by jako tako potrafić obronić się przed klientami wchodzącymi mi na głowę.
Co zyskasz, gdy nie pozwolisz klientom wchodzić sobie na głowę?
Ja zyskałam przede wszystkim spokój i poczucie, że w relacji z klientem jestem partnerem, a nie podwładnym. Nie stawiam już siebie niżej niż klienta. Nauczyłam się lepiej dbać o swoje potrzeby. Mogę pracować, bazując na moich talentach i predyspozycjach, mając na względzie moje wartości. Świadomie pozbyłam się z mojego życia chaosu, który w nie wprowadzali niektórzy klienci. Jestem spokojna, bo działam w zgodzie ze sobą.
Jak wypracować sobie zasady współpracy z klientami?
Jesteś ciekawa, jak ja tego dokonałam? Nie stało się to z dnia na dzień. Przez długi czas rosła we mnie frustracja i zniechęcenie do zawodu, który sobie wybrałam, by przecież zmienić na lepsze moje życie.
Na pewnym etapie skorzystałam z treningu mentalnego u Emilii Wojciechowskiej, który serdecznie Ci polecam, jeśli czujesz, że coś blokuje Twój rozwój. Tu możesz zapisać się bezpłatne konsultacje ⇒ KLIK (Jeśli się na nie zdecydujesz, będę wdzięczna, jeśli dasz Emilii znać, że przychodzisz ode mnie).
Emilia zwróciła moją uwagę na jedną bardzo ważną rzecz. Kiedy pracujesz na etacie, na straży Twoich praw i obowiązków stoi Kodeks pracy.
A czy jest coś takiego jak kodeks wirtualnej asystentki?
No nie, o ile go sobie sama nie stworzysz.
A więc jednym z istotnych kroków, który pozwolił mi na lepsze ukształtowanie moich współprac z klientami, było stworzenie mojego własnego kodeksu pracy — zasad, którymi kieruję się przy wyborze klientów i przy budowaniu relacji z nimi.
Co powinien zawierać Kodeks Wirtualnej Asystentki?
Zapisałam w nim zasady dotyczące trzech ważnych dla mnie obszarów:
- czasu pracy,
- zarządzania zadaniami,
- komunikacji.
Opisałam nie tylko to, w jakich godzinach i dniach pracuję, ale także, w jaki sposób przyjmuję zlecone zadania, jakimi kanałami komunikuję się z klientami, kiedy odpisuję na wiadomości i co wliczam do czasu pracy.
Teraz te zasady otrzymuje każdy klient przed rozpoczęciem współpracy. Otwarcie mówię również o nich podczas rozmów z potencjalnymi klientami. Dzięki temu osoby, którym nie jest po drodze z moimi wartościami i zasadami, nie decydują się na współpracę (myślę, że z obopólną korzyścią).
Dlaczego najpierw musisz nauczyć się wymagać od siebie przestrzegania Kodeksu Wirtualnej Asystentki?
Spisanie swoich zasad i zakomunikowanie ich klientom to nie wszystko. Zanim zaczną oni je respektować, Ty musisz to zrobić pierwsza.
Co z tego, że napiszesz, iż pracujesz tylko w godzinach od do, a potem na pierwszą prośbę klienta, że może jednak byś coś zrobiła wieczorkiem, radośnie powiesz: “Jasne, nie ma problemu”.
Skoro sama łamiesz swoje zasady, jak możesz oczekiwać, że będą ich przestrzegać Twoi klienci?
Wiem, że to może być trudne. Zwłaszcza jeśli podobnie jak ja nie jesteś osobą wystarczająco asertywną i masz niskie poczucie wartości, którą dajesz klientom.
Na szczęście, jest to coś, nad czym można pracować, do czego serdecznie Cię zachęcam.
Podsumowanie
Podsumowując ten temat, chciałabym, żebyś zapamiętała, że:
- pracując jako wirtualna asystentka, jesteś partnerem Twojego klienta, a nie jego podwładnym;
- jasno komunikując i postępując zgodnie z Twoimi zasadami oraz wartościami, będziesz przyciągać do siebie klientów szanujących Ciebie i Twoją pracę;
- klient to też człowiek 😉 – nie demonizuj go, nie przypisuj mu cech wszystko wiedzącego i nieomylnego nadczłowieka;
- asertywność nie pozbawi Cię klientów, zapewni Ci jedynie możliwość pracy w zgodzie ze sobą. A przecież o to nam wszystkim chodzi.